i kolejne ćwiczenia
środa, 11 kwietnia 2012
piątek, 24 lutego 2012
środa, 15 lutego 2012
wtorek, 14 lutego 2012
Nazywał się Tuba i był goblinem. Co w rzeczy samej jest
wskazówką co do ogromu uczuć jakim darzyli go rodziciele. Mało, że goblin to
jeszcze Tuba, ba co gorsza nawet trudno mówić o nim jako o goblinie – bo ojciec
był czymś co w szerokim świecie Bagna określano mianem „skrzyżowania świńskiej
dupy i nietopyra z podrasowanymi racicami”- racice u nietopyrów? Ano widać
miejscowi takowe nietopyry widywali...No więc Tuba był co najwyżej goblinem
tytularnym, i z tytułu tego tytułu miewał kłopotów; jak to mawiała starszyzna
tyle, co średnio wyrośnięta czarownica czyraków na zadku. Lecz kłopot aktualny,
wydawał się być istnym czyrakowym guru, matuzalemem środka tyłka...otóż Tuba
spopielił (dosłownie)...uwielbiany przez wszystkich Bagniarzy Czerpak Piwny-
magiczne cacko stworzone przez ukochanego po wszelkie czasy wielkiego Balbuka-
stworzony ku uciesze nałogu swego stwórcy, który to nałóg prawdę powiedziawszy
był „dziedzicznym obciążeniem przekazywanym w genach od pokoleń wszystkim
goblinom”, lecz przez wzgląd na moralizatorską siłę propagandy, oraz ogólnie
przyjętą „złotą zasadę prostoty wypowiedzi” od pewnego czasu był określany
mianem- tradycji. Jednym słowem Tuba napytał sobie biedy, a wszystko przez
czcigodnego ojczulka, który prócz wątpliwego pochodzenia przekazał potomkowi
dar magii. Magii nie byle jakiej, bo nie tej spod znaku królików z kapelusza,
nie żadnej goetii czy innego szamanizmu, ale czystej nieokiełznanej pierwotnej
siły kreacji i dowolnego kształtowania rzeczywistości, nad którą nasz biedny
prawie goblin nie miał najmniejszej kontroli.
Mieszkańcy bagna od dłuższego czasu gromadzący się wokół
Tuby, z rozdziabionymi gębami wpatrywali się
w dogasający efekt jego magicznego wybryku, ktoś kwilił, ktoś
systematycznie pociągał nosem, ktoś zemdlał. Lecz jak zwykle zdrowym rozsądkiem
i najwyższym zrozumieniem dla uczuć ogółu wykazał się burmistrz Sztrutzel,
jednym słowem wyrażając jednoczącą wszystkich myśl
-kurwa!
Osadzone głęboko świńskie ślepia Strutzla wwiercały się w
Tubę przez dłuższą chwilę, przy akompaniamencie narastającego od kilku chwil
groźnego pomruku plemiennej braci. Za oczami podążył paluch, wielki, ciężki,
zielony, oskarżycielsko wskazujący kulącego się goblina. Palec, niczym sygnał
trębacza ogłaszający początek starcia turniejowego, zapowiadający nieuchronną
jatkę i długie, długie bicie, uruchomił to co w Bagniarzach plasowało się
tuż za pijaństwem. Uwielbienie do prania po pysku. Zielona masa z rykiem
puściła się w kierunku Tuby, by prać, rwać, deptać, ubić, wskrzesić aby ubić
ponownie ku potomności, i ... wszystko zamarło. Dosłownie zatrzymało się niczym
na dziwacznym obrazie. W jednej chwili po prostu stanęło. Pięści Ulabula co
Nosi Balię zawisły kilka centymetrów przed nosem Tuby, złowrogo zaostrzony
chodak wiedźmy Prutasy ciśnięty ze śmiertelną precyzją lewitował tuż koło
lewego ucha goblina... cdn
Subskrybuj:
Posty (Atom)